6 sie 2015

Rozdział 2 - "Jestem Loki"

*AMY*


"So breath in, breath out
Let the human in"

   Straciłam rachubę. 
   Byłam tu już kolejny dzień, lecz nie potrafiłam określić, który dokładnie. Mój pobyt ograniczał się tutaj tylko do spania, jedzenia oraz brania gorących kąpieli z aromatycznymi olejkami. Zaczynałam popadać w męczącą wręcz rutynę, a to z kolei doprowadzało mnie do szału. Chciało mi się krzyczeć z frustracji i złości, ponieważ nie mogłam zrobić nic więcej.
  Kolejnego poranka, strażnik znów przyniósł mi śniadanie na srebrnej tacy. Skinął zdawkowo głową w moją stronę, po czym wyszedł bez słowa. Przyzwyczaiłam się już do odizolowania od świata zewnętrznego. Jednak byłam tylko człowiekiem, a moja gadatliwa natura dawała się we znaki.
  Opadłam na poduszki, czując, jak nagle brakuje mi powietrza. Przez moje ciało zaczęły przebiegać strużki czystego prądu, które łaskotały mnie w skórę. Zaczęłam świecić jak bożonarodzeniowa choinka, gotowa w każdej chwili wybuchnąć lub zapłonąć.
   Działo się tak za każdym razem, kiedy się denerwowałam. Pochłaniało mnie światło, a sama czułam się jak tykająca bomba. 
   Jedyne co teraz zaprzątało mój umysł, to uciążliwa myśl: powietrza.
   Potrzebuję tlenu.
  Odrzuciłam kołdrę na bok i wyszłam z łóżka. Chwiejnie podeszłam do okna; podłoga pode mną zaczęła się niebezpiecznie kręcić, więc uczepiłam się kurczowo parapetu. 
   Powietrza.
  Drżącymi palcami próbowałam podważyć obramowanie okiennicy, ale ta ani drgnęła. Przez opuszki przebiegł prąd, zostawiając na drewnianej framudze wypalony, dymiący ślad. Odskoczyłam, przerażona. Nie mogłam dłużej ustać na nogach.
  Wypadłam przez drzwi na korytarz. W moje płuca dostało się upragnione powietrze. Zaczerpnęłam go pełną piersią, chcąc jak najszybciej odzyskać jasność umysłu. Pod kolanami wyczułam zimną powierzchnię, więc czym prędzej podparłam się rękami, by nie upaść twarzą na podłogę. 
  - Wszystko w porządku, panienko? - usłyszałam nad sobą.
 Ostrożnie podniosłam wzrok. Napotkałam dwie zaniepokojone twarze strażników, dzierżących w rękach broń, podejrzanie skierowaną ostrym czubkiem w moją stronę. Pokiwałam tylko głową, lecz włócznie przechyliły się nieznacznie w stronę mojej głowy. Niemal mogłam poczuć zimny metal na szyi.
  - Przepraszam! - Krzyknął ktoś z tyłu. Odruchowo spojrzałam w tamtym kierunku. Wysoki mężczyzna w zbroi przepchnął się między strażnikami. - Rozsunąć się, chłopcy. Proszę nie napastować tej młodej damy tymi śmiesznymi wykałaczkami - uśmiechnął się drapieżnie, odsuwając ode mnie włócznie. - Doprawdy, nie pojmuję jak możecie z tym tak paradować.
   Skonsternowani gwardziści przepuścili nieznajomego, który ochoczo wyciągnął rękę w moją stronę. Przyjęłam ją z ulgą i wstałam, choć moje nogi niebezpiecznie przypominały watę cukrową.
  Obcy ucałował moją dłoń po dżentelmeńsku, kłaniając się przy tym dość żartobliwie.
  - Na imię mam Fendral - przedstawił się wesoło, choć ujrzałam zaniepokojony błysk w jego oczach. "Wszystko w porządku?", pytał niemo.
    Odwzajemniłam uśmiech, jako znak, że już czuję się lepiej. Dygnęłam lekko.
  - Amy.
  Fendral wyprostował się z błyskiem w oku. Odwrócił się w stronę zdezorientowanych mężczyzn, wciąż trzymając mnie za rękę. Jakoś wyczuwał, że gdyby tylko ją puścił, upadłabym znowu. 
  - Proszę poinformować Helen, iż panna Amy udała się na spacer, jako że jej stan zdrowia znacznie się poprawił.
  Wtedy jeden ze strażników odzyskał rezon.
  - Śmiertelniczka nigdzie nie idzie - odpowiedział hardo.
  Fendral zacmokał z dezaprobatą. 
  - Proszę popracować nad słownictwem, panowie. Panna Amy jest naszym gościem, nie więźniem. - Pociągnął mnie za sobą bez ostrzeżenia, ponownie przepychając się przez złote zbroje. - A wszyscy wiemy jak Thor nie lubi złego traktowania naszych midgardzkich gości, prawda?
  Miałam wrażenie, że w tym prostym, retorycznym pytaniu, kryła się groźba. Gwardziści zacisnęli szczęki i nie powiedzieli nic więcej.

  Fendral podał mi ramię.
  - Czy czuje się pani na siłach, by odwiedzić jedno miejsce?
 - Oczywiście - odpowiedziałam radośnie. Przynajmniej mogłam odsunąć od siebie nudę oraz nieprzyjemne myśli.
  - W takim razie proszę za mną.
***
  
 Okazało się, że Fendral zaprowadził mnie na coś w rodzaju sali treningowej. 
 Oprócz naszej dwójki, była tu jeszcze czarnowłosa kobieta - przedstawiona mi jako Sif - oraz rudobrody Volstagg. Ten drugi przywitał mnie z entuzjazmem, za to Sif krzywiła się za każdym razem, kiedy na mnie spojrzała.
 Nie bardzo wiedziałam jak się zachować. Mężczyźni byli bardzo przyjaźni, jednak obecność czarnowłosej trochę zachwiała moją i tak słabą pewność siebie. Czułam się przy niej jak coś gorszego, a to zdecydowanie nie należało do dziesiątki moich ulubionych emocji.
  Postanowiłam obrać najbezpieczniejszą taktykę i po prostu ją ignorować, mimo że wyglądała, jakby miała ochotę przebić mnie sztyletem tu i teraz.
  - Więc jaką broń preferujesz? - Zwrócił się do mnie Volstagg. W dłoni dzierżył groźnie wyglądający topór. - Miecz? Łuk? Sama skóra i kości, może coś bardziej poręcznego?
  Zamrugałam szybko, odrobinę zbita z tropu.
  - Broń? - upewniłam się, że dobrze usłyszałam. - Nigdy nie walczyłam.
  Volstagg parsknął śmiechem, lecz zaraz spoważniał, widząc, iż mówię całkiem serio.
  - Obawiam się, że w Midgardzie nie są wielkimi fanami toporów, bracie - odezwał się Fendral z udawanym smutkiem, obejmując Volstagga po przyjacielsku.
  - Ależ skąd - zaprzeczyłam szybko. Volstagg chyba bardzo lubił swój topór. - Używamy ich do rąbania drewna.
  Nastąpiła chwilowa cisza, którą przerwał wesoły wybuch śmiechu ze strony mężczyzn. Sif wciąż siedziała naburmuszona, posyłając mi mordercze spojrzenia i czyszcząc przy tym długie ostrze.
  Sama podeszłam do stoiska z bronią. Niepewnie chwyciłam za klingę pierwszego lepszego miecza i wyjęłam go ze stosu innych. Nieco ugięłam się pod jego ciężarem, ale zaraz poprawiłam chwyt, wiedząc, iż wszyscy uważnie mi się przyglądają. 
  Coś ciągnęło mnie do tego metalu i to coś wcale nie było takie złe. Chyba w końcu znalazłam sobie zajęcie, dzięki któremu będę czuła się potrzebna. Naprawdę chciałam nauczyć się tym władać.
  Jednak miałam jeszcze odrobinę rozsądku, a to cholerstwo we mnie nie przejęło mojego umysłu.
  Odłożyłam ostrożnie miecz na stertę i otrzepałam dłonie z niewidzialnego kurzu. Uśmiechnęłam się blado do Fendrala, już odczuwając dziwną tęsknotę za rzeźbioną klingą.
  - Pokażesz mi bibliotekę?


*LOKI*

  Nie robiłem tego zbyt często, jednak dzisiaj postanowiłem odwiedzić pałacową bibliotekę. To nie tak, że nie czytam książek - przeczytałem ich tysiące, głównie z inicjatywy Friggi. Po prostu nie uznawałem za konieczne przesiadywanie w tym starym, zakurzonym pomieszczeniu.
  Jeśli jednak chciałem dowiedzieć się czegoś więcej o Energii drzemiącej w śmiertelniczce, musiałem bardziej się przyłożyć.
 Korytarz prowadzący do obranego przeze mnie był pusty, nie licząc obstawionych na warcie strażników. Pochylali głowy z udawanym respektem głowy, lecz wiedziałem, iż pod metalową zbroją kryje się dobrze maskowany grymas. Nie szanowali mnie jak Thora czy Odyna. W głębi duszy pogardzali moimi licznymi zdradami oraz metodami zdobycia tronu.
 Ominąłem ich bez zbędnego zainteresowania, aż wreszcie stanąłem przed rzeźbionymi drzwiami.  
 Kiedy wszedłem do środka owionął mnie niezbyt przyjemny zapach starości. Zgromadzony na tomach kurz uniósł się w powietrze, a zasłony na okiennicach zatrzepotały leniwie, by zaraz znów opaść na swoje miejsce.
  Zacząłem szukać w pierwszym lepszym dziale, kiedy usłyszałem kasłanie. Moje palce zawisły parę centymetrów nad książkami. Odwróciłem się powoli. Kaszel ustał, ale po chwili rozległo się uderzenie czegoś ciężkiego.
  - Pokaż się, intruzie - zażądałem zniecierpliwiony.
  - Zostałam tutaj zaproszona, nie jestem intruzem.
  Zza regału wyszedł nie kto inny jak śmiertelniczka. Odgarnęła nerwowo kosmyk rudych włosów za ucho, ale zaraz wyprostowała się pewnie. Co jak co, ale nie mogłem zarzucić jej kompletnego braku charakteru.
  Westchnąłem ciężko, odwracając się znów w stronę półek. Zacząłem przeglądać poszczególne tomy, które mogły naprowadzić mnie na cokolwiek związanego z tą substancją. Substancją, która - tak się składa - znajdowała się w tej chwili tuż obok, na wyciągnięcie ręki.
  - Widzę, że twój stan zdrowia znacznie się poprawił, skoro myszkujesz w pałacowej bibliotece. Mogę wiedzieć jak się tutaj znalazłaś?
  - Sir Fendral mnie zaprowadził - odparła lakonicznie. Kątem oka zauważyłem, że schyla się po ciężkie tomiska, które przed chwilą spadły z górnej półki.
  Parsknąłem cicho.
  - Nie miałem pojęcia, że ten idiota wie co to książka - mruknąłem bardziej do siebie. Jednak dziewczyna i tak usłyszała.
  - Pan Fendral wydaje się być za to bardzo obyty w savoir-vivrze. - Spojrzałem na nią dziwnie, nie bardzo rozumiejąc. Pewnie powiedziała coś w innym, midgardzkim języku, którego nie kojarzyłem. Gdy zobaczyła moją skonsternowaną minę, uśmiechnęła się pod nosem. - Tak myślałam.
  Nie mogłem powstrzymać się od przewrócenia oczami. 
  Zapadła cisza przerywana jedynie zbieraniem przez śmiertelniczkę książek na stosik. Zająłem się więc szukaniem interesującego mnie tematu, choć przyznam - mógł być dosłownie wszędzie. Biblioteka była stara, więc księgi oraz zwoje zbierały się tutaj od tysięcy lat. Irytował mnie brak porządku tutaj. To śmieszne, ponieważ zazwyczaj to mnie nazywano chodzącym chaosem.
  Usłyszałem jak dziewczyna znów wspina się na podest by dać książki na swoje miejsce. Stała na czubkach palców, wychylając się niebezpiecznie daleko. To właśnie wyróżniało ludzi - nie patrzyli na konsekwencje swoich czynów. Zazgrzytałem zębami, starając się usilnie ignorować rudowłosą. Musiałem przyznać, że potrafiła być uparta - metodycznie odkładała tom po tomie. Gdy jednak schyliła się po ostatni, ten okazał się za ciężki. Tylko sekundy dzieliły ją od upadku. Bez większego zastanowienia użyłem mocy, by przysunąć jej coś, by mogła się tego chwycić. 
  Jednak błękitne macki Energii oplotły ją tak, że zatrzymała się metr nad ziemią. Po prostu lewitowała w powietrzu, nawet nie mając pojęcia jak
  Kiedy odzyskała panowanie nad sobą, ostrożnie postawiła stopy na podłodze.
 Potrząsnąłem głową. Jak tak wielka moc mogła marnować się w tak pozbawionej potencjału osobie?
  Z moich własnych palców strzeliły zielone iskierki, kiedy za pomocą własnych umiejętności odebrałem śmiertelniczce księgę z rąk, by następnie odłożyć ją na miejsce. Dziewczyna odzyskała rezon.
  - Poradziłabym sobie - powiedziała twardo.
 - Oczywiście - odparłem znudzony. Mój sceptycyzm zirytował ją jeszcze bardziej, choć podejrzewałem, że częściowa wina leżała w Energii. Była zbyt potężna, oddziaływała na słabą psychikę człowieka. Byłem ciekaw, do czego to mogło być jeszcze zdolne oraz jak wielkie szkody mogło wyrządzić.
  Ochłonęła dość szybko. Wypuściła wolno powietrze z płuc.
  - Dziękuję za pomoc, Książę.
  Prawie się roześmiałem. Podobał mi się ten tytuł.
  - Jestem Loki - ustąpiłem w końcu.








-------------------------------------------------

Jest mi niezmiernie miło móc prezentować rozdział 2 ^^ 
Jak widzicie, w końcu mam porządny wygląd bloga. Dziękuję Nevie z Bajkowych Szablonów, wykonała kawał dobrej roboty - jest śliczny!
I nareszcie jest okienko z obserwatorami jako "Loki's Army". Więc jeśli chcecie być na bieżąco - zachęcam :3
Na górze jest również notka z rozpiską rozdziałów. Do końca wakacji będą pojawiać się co dwa tygodnie, ale od września co trzy (trzecia klasa, będzie mi ciężko prowadzić dwa blogi i skupić się na nauce, konkursach i egzaminach)
Ach i komentarze są teraz na górze posta ^^
Dziękuję Wam, za wszystko! 


  

13 komentarzy:

  1. *______* O boże to jest cudowne <3 Nie mam słów. Uwielbiam perspektywę Lokiego *^* Amy też się wydaje fajna (jak na razie). Pomysł bardzo ciekawy. Jestem ciekawa jak to się rozwinie :3
    ~Xyuu

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zostaje mi nic oprócz: Awww... Rozdział jest prze cudowny. Tekst: "Proszę nie napastować tej młodej damy tymi śmiesznymi wykałaczkami" mnie rozwalił. Przez ciebie nie będę się umiała uczyć w trzeciej klasie, skutkiem czego będzie 0% ze wszystkich części egzaminu gimnazjalnego, ponieważ rozwalisz mi mózg. Dobra to jest trochę drastyczne zdanie. Skąd ty masz ten talent? NO SKĄD? Pani Wowra byłaby z ciebie dumna ;) I ja też jestem :D Mam nadzieję, że będę miała internet w Anglii, żeby przeczytać następny rozdział. Na zakończenie mojej krótkiej i drastycznej wypowiedzi życzę ci weny.
    Ps. Chyba mnie szlag trafi, gdyż, ponieważ miałam już napisany komentarz, ale mądra Krysia zamiast nacisnąć "Opublikuj", nacisnęła "Wyloguj się" :'(
    Całuję :*
    ~ Twoja NAJWIERNIEJSZA czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka xd Dopiero trafiłam na twojego bloga i jest naprawdę świetny *o* I piszesz o Lokim <3 Którego kocham i wielbię . Rozdział cudowny . Perspektywa Lokiego *_* Amy też spoko ^^ Ciekawa jestem jak się akcja rozwinie. Z niecierpliwością czekam na nexta .

    Pozdrowionka, Xena W

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdyby nie to, że jesteś moją siostrą to nie trafiłbym pewnie na tego bloga...i miałbym czego żałować. No dobra, jest Loki za którym średnio przepadam, ale mi nie przeszkadza, bo go świetnie przedstawiasz. A blog powoli, powoli, co raz szybciej idzie do przodu. Oby tak dalej, trzymam kciuki, powodzenia <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Perspektywa Lokiego jest wspaniała! No i cieszę się, że Amy nie jest typową "bohatereczką", ma charakterek, co trzeba przyznać.
    Ehhh...nie umiem pisać komentarzy, zwłaszcza, gdy jest gorąco. Powiem tylko, że historia zapowiada się świetnie i czekam na więcej :D
    A no i Fendral ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. No cóż....podoba mi się!
    Masz bardzo fajny styl pisania i podoba mi się twój pomysł oraz to, jak wykreowałaś bohaterów. Choć mogłabyś zrobić z Lokiego bardziej złośliwego faceta. W końcu to bóg kłamstw i chaosu xD
    A teraz czas na moje domysł, które od razu się pojawiły xD
    Z szablonu wynika, że główny parringiem będzie Loki-Amy. Lubię zakochanego Lokiego, ale mam nadzieję, że dasz mu jakiegoś przeciwnika w podbojach sercowych na przykład Fendrala. Wydaje się być zauroczony Amy. c:
    Pozdrawiam i szybciutko dodawać mi tu nowy rozdział! :D
    Pozdrawiam
    Lora ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Och, wczoraj dopiero wróciłam z wakacji
    Nie mogłam się doczekać tego rozdziału :)
    "Proszę nie napastować tej młodej damy tymi śmiesznymi wykałaczkami" - nie no, na tym poległam totalnie :P
    Cudo, cudo i jeszcze raz cudo, szczególnie perspektywa Lokiego <3
    Powodzenia w pisaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pod koniec czytania tego rozdziału, w głowie wyświetlił mi się olbrzymi napis "Jestem Loki. TEN Loki", a wraz z nim obraz naszego bohatera w iście Bondowskiej pozie ...
    Ale, ale, nie o Bondzie teraz mowa.

    Wszystko przeczytałam jednym tchem i z czystą przyjemnością poczekam na kolejne rozdziały. Uwielbiam "złych chłopców", a jeśli wykorzystują do swoich celów innych, to już w ogóle jestem nimi oczarowana.

    Nie powiem, że piszesz najlepiej na świecie - twój styl (a przynajmniej takie odnoszę wrażenie) dalej się kształci. Mimo to piszesz przyjemnym i przystępnym językiem. Spójnie i logicznie, aż chce się czytać więcej i więcej. Za to duży plus. Do tego zapowiada się tu dość orginalna historia - z Lokim w roli głównej! Nie jestem wielką fanką Avengersów i Thora, ale to opowiadanie trafiło w moje klimaty :)
    Jak Amy poradzi sobie z Energią? Jak Loki poradzi sobie Amy?
    CZekam nn,
    Sophie Eve

    Weny, weny, weny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiesz kochana, że zakochałam sie w twojej twórczosci? *.* To jest genialne. Ciekawi mnie jak to wszystko dalej się potoczy, losy Amy i genialny Loki <3 Życzę weny i zapraszam do siebie na rozdział 4

    http://wolves-from-the-beacon-hills.blogspot.com/

    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Osobowość Amy coraz bardziej zaczyna mi się podobać. Dziewczyna ma charakterek, potrafi się odgryźć, a jednocześnie wydaje się być miła. Lubię takie bohaterki, a Twoja przypomina troszkę mnie samą.
    No i pojawił się Fendral. Uwielbiam go i cieszę się, że nie zapomniałaś o nim wspomnieć. ♥
    Co do Lokiego, cudo. Może i chce wykorzystać w jakiś sposób Energię, którą wchłonęła Amy, ale w głębi serca czuję, że dziewczyna w jakiś pokrętny sposób mu się podoba. Coś z tego będzie, czuję to.
    No i jakże by inaczej - nie mogło zabraknąć sceny w bibliotece. Uwielbiam Cię za to jeszcze bardziej, książki życiem!
    Czekam na więcej Lokiego i więcej emocji, a także zapraszam Cię do siebie na rozdział, którego chyba nie widziałaś: http://tempus-est-relativum.blogspot.com/2015/08/rozdzia-14.html
    Życzę Ci wiader weny, kochana.
    Twoja wiernie oddana Ciocia Marina ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Zajrzałam tu dopiero dzisiaj, przez przypadek, i muszę przyznać, że zapowiada się ciekawie. Świetnie piszesz!
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
    ~Martyna

    OdpowiedzUsuń
  12. Niesamowity talent! Pięknie piszesz!
    Kiedy można spodziewać się kolejnego rozdziału? :)

    OdpowiedzUsuń

Neva Bajkowe Szablony